Czasami masz wrażenie, że życie się dziwnie toczy? Tak właśnie myślała Lily Evans. James Potter zawsze ją bardzo denerwował, a niekiedy nawet przez niego płakała. A teraz? Teraz walczyła z samą sobą. Dlaczego? Bo nie wiedziała co czuje. A przede wszystkim nie wiedziała czy dla Rogacza nie jest kolejną zdobyczą...
Huncwoci nie wrócili do obiadu. Ich rozradowane twarze mówiły, że coś zmalowali. Nikt się tym za bardzo nie przejął gdyż szczerzący się Hunce to żadna nowość. Jak gdyby nic usiedli przy stole Gryfonów. Niezauważenie rzucili niewerbalne zaklęcia na swoje talerze. A po co? Okazało się niecałe 5 minut później, kiedy wszyscy jedli spokojnie...
Wszędzie ciemno i cicho. Na cmentarzu jednak zgromadził się tłum ludzi. Wszyscy mieli czarne peleryny i białe maski. Przerażająco biała osoba (?) stała pośrodku kręgu jaki utworzyły te postacie. Jego twarz przypominała głowę węża, a źrenice wyglądające jak kreski na czerwonych oczach, z wyższością patrzyły na innych.
Po chwili z kręgu wystąpiły dwie osoby.
- Panie...-wyszeptała jedna z nich, ale natychmiast umilkła.
- Lucjuszu... To tobie powierzam całe zadanie. Tobie i Narcyzie.
- Ale panie... Czy to potrzebne? Narazimy się na czujność Ministerstwa. Może da się jakoś inaczej to rozegrać?
- Sprytne Lucjuszu... Ale nie... Nie daruję mu tego... Macie mi go przyprowadzić... żywego. Jak wrócę sam go załatwię. A teraz udam się na znacznie ważniejszą misję. Wszystko teraz spoczywa na was. Jak wszystko pójdzie zgodnie z planem wynagrodzę. Lecz jeśli nie... Poczujecie złość Lorda Voldemorta- zaśmiał się pozbawionym humoru śmiechem od którego włos na karku się jeżył...
Cała żywność, która znajdowała się na talerzach uczniów i nauczycieli wybuchła im prosto w twarz. Ale to jeszcze nie wszystko. Wściekła McGonagall próbowała wstać i wlepić im szlaban. No właśnie... próbowała. Okazało się, że każdy nauczyciel przywarł do swojego krzesełka i nie mógł wypowiedzieć ani słowa. Chłopcy rzucili takie zaklęcie, którego nie zna,nawet sam dyrektor. Jednak Huncwoci nie byliby Huncwotami gdyby na tym skończyli. Stół Ślizgonów był przybrany tak, że wyglądał jak cyrk. Z resztą... Wcale nie lepiej niż oni sami- mieli na sobie strój i nos klauna. Za nim ktokolwiek zdążył rzucić jakąś uwagę ze sklepienia zaczął padać kolorowy deszcz. Każdy przerażony rzucił się do wyjścia. Ale jakże. Huncwoci o to zadbali i sala wejściowa była zamknięta.
Sami sprawcy tych zdarzeń, czyści i najedzeni zwijali się ze śmiechu na podłodze. Zgromadzeni obrzucili ich morderczym spojrzeniem.
Nie mogli się uspokoić przez najbliższe 10 minut. Pierwszy opanował się James. Spojrzał po wszystkich i chichocząc powiedział:
- Chłopaki. Lepiej się zmywajmy.
Cała czwórka mruknęła tak, by ich nikt nie słyszał:
- Memuniolis! *
I niczym duchy przemknęli przez drzwi uprzednio rzucając zaklęcia chwilowego zamrożenia. Za drzwiami zdjęli wszystkie zaklęcia, oprócz tego ostatniego i wybiegli na błonia. Usiedli pod starym drzewem na skraju Zakazanego Lasu.
- Super! Musimy częściej robić dowcipy! Ostatnio było ich bardzo mało!- powiedział rozradowany Łapa.
- No...-westchnął Rogacz nagle stając się poważny- Człowiek ma ciągle jakieś sprawy na głowie i zapomina, że w życiu potrzebny jest też śmiech, zabawa. Wiecie... Niedługo wszyscy będziemy pełnoletni, skończymy szkołę i każdy rozejdzie się w swoją stronę, ale... Ja nie chce w taki sposób kończyć naszej przyjaźni. Dzięki wam nareszcie przestałem czuć się samotny.
- Dzięki wam zrozumiałem, że jestem też człowiekiem- dodał Lunatyk.
- Dzięki wam uwolniłem się z chorej rodzinki i czułem się zrozumiany- rzekł Łapa.
- Dzięki wam odzyskałem wiarę w siebie- dopowiedział Glizdogon.
- Huncwoci na zawsze?- szepnął Rogacz patrząc na przyjaciół.
- Na zawsze- odpowiedzieli mu i na twarzach czterech chłopców pojawił się uśmiech mówiący wiele, ale tylko dla nich.
-ROGACZ! ŁAPA! WSTAWAĆ Z WYRA! - krzyczeli Peter i Remus
- Już już...-wymamrotali wspólnie i zaczęli powoli wstawać.
James Potter spojrzał na kalendarz. Tak! To dziś wracają do domu na święta!
Wczoraj wieczorem wysłał odpowiedź do rodziców, więc pozostało mu się spakować i spędzić po raz pierwszy od bardzo dawna czas z rodziną.
Zjedli wspólnie śniadanie i poszli na pociąg. Odbyli całką przyjemną podróż i teraz stali na peronie 9 i 3/4. Wylewnie pożegnał się z przyjaciółmi. Syriusz w tym roku jechał do wujka, a Remus i Peter do siebie.
- Do zobaczenia po świętach!- krzyknął do nich jeszcze przechodząc przez barierkę.
Wezwał Błędnego Rycerza i wysiadł przy wejściu do Doliny Godryka. Poszedł do domu z numerem 5.
Ostatnim co zobaczył zanim ogłuszyła go ciemność był zielony znak nad jego domem- wąż wychodzący z ust czaszki. Nad jego domem widniał Mroczny Znak...
***********************************************************************
Moi drodzy! Żyję i jeszcze nie zrezygnowałam! Przepraszam, że nie dodawałam tego tak długo chociaż myślałam, że dodam w ciągu tygodnia, a rozdział jest po miesiącu i jeszcze w stanie... no nie jestem zadowolona. Szkoła i brak weny- to mam na usprawiedliwienie. Ale teraz są ferie więc może dodam jeszcze jeden rozdział, ale zobaczymy...
Dobrze przechodzę do konkretów:1. Zostałam dodana do Katalogu Euforia i niezmiernie się z tego cieszę.
2. Proszę komentujcie! Czy tak wiele chcę?
3. Proszę oddajcie głosy w sondzie (po prawo na górze)
4. Rozdział dedykuję Anieli (Ann Black) - mogę coś takiego dedykować ? - za to, że czyta i znajduje czas by skomentować. DZIĘKUJĘ CI!
5. Dodałam nowe zakładki.
7. Dodałam nowe tło!- podoba się czy nie?
To chyba tyle bo wiem, że zanudzam :) Pozdrawiam!
Rogaczka