niedziela, 17 lipca 2016

13. Podjęta decyzja.

Od dnia, w którym miało miejsce zdarzenie zmieniające życie Gryfonów, minęły miesiące. Na dworze zaczęło wesoło świecić słońce chcąc otulić ich swoją radością. Nadszedł marzec.
James Potter od tamtego dnia był widywany jedynie podczas lekcji. Nie sypiał w dormitorium, a na posiłki nie przychodził. Wiele osób na marne próbowało zagadnąć chłopaka o to gdzie się podziewa, gdyż równo z dzwonkiem znikał i nie pojawiał się przed następnymi zajęciami, a na nich siedział w najciemniejszych kątach klasy nie odpowiadając na żadne pytania, chyba, że dotyczyły one danej lekcji. Podejrzewano, że ucieka ze szkoły. Krążyło wiele plotek na jego temat.
Prawda była taka, że James podjął decyzję. Chciał opuścić szkołę. Lecz nie przepisać się do innej. Jego celem byli śmierciożercy i Voldemort. Każdy dzień i noc spędzał w Pokoju Życzeń na przygotowanie się do wędrówki po świecie. Uczył się zaklęć obronnych, leczniczych, klątw i uroków. Aby móc wsadzić do Azkabanu lub zabić jak najwięcej z nich. Czekał tylko na osiągnięcie przez siebie pełnoletności, by spokojnie używać zaklęć po za szkołą i by być niezależnym. Jedynym momentem, w którym dał znak o sobie, miał miejsce 30 stycznia, w urodziny Lily, kiedy to przysłał jej prezent i życzenia przez sowę.
Siódemka przyjaciół Rogacza bardzo się o niego martwiła. Nie wiedzieli co się z nim dzieje. Pozostali Huncwoci nie wiedzieli o istnieniu Pokoju Przychodź-Wychodź, więc mapa im nie pomogła. Codziennie próbowali porozmawiać z Rogaczem. Tylko Peter się nie odzywał i sprawiał wrażenie jakby coś go dręczyło. Dorcas, Ann i Kate przestały się uśmiechać i popadły w rutynę. Remus zmizerniał, a Syriusz był chodzącym widmem. Łapa obwiniał za wszystko Rudą, która miała wielkie wyrzuty sumienia. Nie miała pojęcia jak mogła to zrobić. To był taki impuls, przez który zniszczyła życie Potterowi.
W końcu nadszedł dzień 27 marca. Wieczorem, ku zdziwieniu całej Wielkiej Sali, na kolację wszedł James, który chciał zjeść ostatni posiłek w tej szkole. Miał zamiar wyruszyć o świcie. Nie zważając na spojrzenia usiadł na mniej okupowanej przez Gryfonów części stołu. Natychmiast podeszli do niego Huncwoci karząc zostać dziewczynom na miejscu.
- Rogacz! Gdzie ty się podziewałeś? Dlaczego wszystkich unikasz? Martwimy się o ciebie- krzyknął Łapa rzucając się na Pottera radośnie.- Chyba nie przejąłeś się tym co powiedziała ta ruda małpa?!
Chłopak nie odpowiedział, tylko odepchnął lekko od siebie Blacka i kontynuował kolację. Huncwoci wymienili zmartwione spojrzenia. Zanim ktokolwiek zdążył coś powiedzieć, zerwał się z miejsca i ruszył za wychodzącym z sali dyrektorem.
- Jamesie Potterze masz tu wszystko wrócić i wszystko nam wyjaśnić!- krzyknął Lunatyk.
Rogacz zastygł w wejściu. Po chwili odwrócił się i powiedział zachrypniętym od długiego milczenia głosem:
- Nic mi nie jest chłopaki. Potrzebowałem to wszystko przemyśleć. Porozmawiamy później!- posłał im sztuczny uśmiech i wyszedł.
- Myśleć? Trzy miesiące?- pokręcił głową Syriusz.- Kiepska wymówka. Mam nadzieję, że nam to wyjaśni.

James złapał dyrektora kawałek od jego gabinetu. Chłopak zdziwił się, że mężczyzna tak szybko tu dotarł. Nie tracąc jednak czasu zawołał do niego:
- Profesorze Dumbledore! Proszę, niech pan poczeka, muszę z panem porozmawiać.
Ten odwrócił się w jego stronę ze swoim dobrotliwym uśmiechem.
- James! Dobrze cię widzieć. Niepokoiliśmy się o ciebie. Chodź, porozmawiamy w moim gabinecie.
Doszli do kamiennej chimery strzegącej wejścia. Mężczyzna podał hasło i weszli po schodach do okrągłego pomieszczenia. Chłopak znał go już na pamięć od pierwszej klasy. Żal mu ścisnął serce na wspomnienie tych beztroskich czasów.
- A więc, o czym chciałeś porozmawiać?
- Mam nadzieję, że dotarła do pana moja ostatnia wiadomość o przeciekach w zaklęciach chroniących Hogwart- zaczął Potter.
- Oczywiście. Wzmocniliśmy ochronę zamku- zapewnił go Albus.
- To dobrze. Chciałem z panem pomówić na temat mojej działalności w Zakonie Feniksa.
- Chcesz zrezygnować?- popatrzył na niego wzrokiem pełnym zrozumienia.
- Nie, dyrektorze. Wręcz przeciwnie.
- Więc słucham- zaintrygował się Dumbledore.
Młody Potter przedstawił swoje plany. Rozpoczęła się długa rozmowa.

W tym samym czasie Huncwoci z dziewczynami również opuścili WS i poszli do dormitorium tych pierwszych. Z napięciem czekali na Rogacza.
- Co on wymyślił?- zezłościła się Kate.
- Gdzie się podział nasz stary Rogacz? Gdzie jest ten roześmiany chłopak, który w każdym ujrzy przede wszystkim dobro? Gdzie się podział nasz przyjaciel? Bo z pewnością teraźniejszy James nim nie jest. W nim nie ma ani krzyty szczęścia, a oczy są puste- powiedział zrozpaczony Lunatyk patrząc na wszystkich bezradnie.
- Tęsknię za nim- westchnął Łapa.
Dziewczyny popatrzyły po sobie zdziwione. Huncwoci nie byli nigdy wylewni w okazywaniu uczuć. Nie odezwały się jednak i po chwili każdy z nich oddał się ponurym myślom. Nikt się nie zorientował, że dzień nastąpił już miejsca nocy. Z zadumy wyrwał ich Potter wchodzący do sypialni. Spojrzał po nich i uśmiechnął się smutno.
- Och... Jesteście wszyscy. To dobrze.
- No więc może nam wreszcie do cholery wyjaśnisz, dlaczego przez trzy miesiące unikasz całej szkoły?!- zdenerwował się nagle Syriusz.
- Już wam mówię- westchnął.- Musiałem to wszystko przemyśleć.
- No i do jakiego wniosku doszedłeś?
- Do takiego, że zmieniam szkołę. Wyjeżdżam za granicę do... mojej ciotki.
Zapadła głucha cisza. Po pół minucie wszyscy na raz wybuchli śmiechem. Tylko on pozostał poważny.
- Z czego się śmiejecie?- oburzył się.
- No... z twojego żartu- odpowiedział Glizdogon dusząc się ze śmiechu.
- Jakiego żartu? Przecież ja mówię poważnie!- krzyknął.
Spojrzeli na niego z rozbawieniem, ale śmiech zamarł im w ustach na widok jego smutnej miny.
- T-t-ty-y m-mówisz p-poważnie- wyjąkał Lunatyk.
- Oczywiście. Wyruszam jutro. A teraz wybaczcie idę spać. Podszedł do swojego łóżka, zgonił z niego Dorcas i zasłonił kotary.

Kiedy w szkole zegar wybił godzinę siódmą ze snu wyrwał się Syriusz. Spojrzał na łóżko przyjaciela, ale ono było puste. Po chwili dostrzegł na nim kartkę. Całkowicie rozbudzony wstał i wziął kartkę. Był to list od Jamesa.
                                                Kochani przyjaciele!
Wiem, że bardzo się dziwicie i może nawet jesteście wściekli, że nawet się nie pożegnałem. Ale tak było łatwiej.
Dor, Ann i Kate. Uśmiechnijcie się, bo z uśmiechem Wam do twarzy.
Lily. To nie Twoja wina, nie słuchaj Syriusza.
Glizdogonie. Nie bój się ludzi. Pokaż się im. Zagadaj wreszcie do Emmy, bo widzę, że Ci się podoba.
Lunatyku. Wbrew temu co myślisz, nie zapomniałem o Twoim problemie. Nie będziecie mnie za pewne widzieć, ale zawsze będę gdzieś w pobliżu, gdy będę potrzebny.
Łapo. Nie martw się. Ze mną będzie dobrze. Nie trać wiary w to, że masz rodzinę. Rozejrzyj się. Zobaczysz, że nie jesteś sam.
Wy szybko zapomnicie o mnie. Mnie będzie trudniej. Ale zapewniam Was, że nie będę tu szukać nowych przyjaciół.
                                                                                                James- Rogacz.
P.S. Bądźcie szczęśliwi.
******************************************************************************
Hejka ;)
Mam nadzieję, że się podobało, bo się starałam. Nie jest ekstra długi, ale dłuższy od tamtego.
Dziękuję za poprzednie komentarze i liczę, że tym razem też się nie zawiodę!
Pozdrawiam,
Wasza Rogaczka.