Dorcas Meadowes przemierzała korytarze Hogwartu. Była to ciesząca się życiem dziewczyna. Lecz nie teraz. Przez jej niezbitą maskę szczęścia przebił się smutek i tęsknota. Dor była bardzo tajemnicza. Mało komu się zwierzała ze swoich problemów. Po przyjeździe do Hogwartu na drugim roku zaginął jej pięcioletni braciszek. Od tamtej pory zamknęła się w sobie. Mało kto wiedział, ale jej najlepszym przyjacielem jest James. Od dziecka mieszkają obok siebie. To jemu się zwierzała. Ten kontakt urwał się w tym roku. To on stał się tajemniczy. Skryty. Wszyscy w tym roku oddalili się od siebie, mimo tego, że zdawali się być tak blisko. Sprawcą tego był Lord Voldemort, który radował się strachem wśród czarodziejów. Po dzisiejszym liście od Jamesa miała wątpliwości czy istnieje jeszcze nadzieja na lepsze jutro. Tęskniła bardzo za tą beztroską. Lecz życie było zbyt okrutne, by do niej wrócić.
Przypomniała sobie dzień, w którym poznała Jamesa.
"Jako pięcioletnia dziewczynka byłam bardzo żywiołowa. Rodzice mi to zawsze powtarzali. A, że jestem byt ruchliwa przekonałam się na własnej skórze, kiedy się przewróciłam na chodniku zdzierając boleśnie kolana i skręcając kostkę. Rozpłakałam się, jak to mała dziewczynka. Byłam zbyt daleko od domu, by mnie zobaczyli rodzice i bym tam doszła. Lecz jak to mówią, głupi ma zawsze szczęście. Podbiegł do mnie chłopiec o kruczoczarnych włosach, chyba w moim wieku. Uśmiechnął się do mnie pocieszająco.
- Cześć. Jestem James, a ty?
- Dorcas- wychlipałam.
Wyciągnął do mnie rękę, ja ją przyjęłam i pomógł mi wstać.
- Mocno boli?
- Tak.
- Pomogę ci dojść do domu. Gdzie mieszkasz?
- Pod numerem 4.
- Oooo to super, bo ja pod 5- ucieszył się chłopiec.
Zaprowadził mnie do domu, a kilka tygodni później staliśmy się nierozłącznym duetem."
A teraz wszystko się popsuło. Niech licho weźmie tego Voldemorta.
Tej nocy była pełnia. Remus nadzwyczaj spokojnie się zachowywał. Huncwoci bali się, że z powodu braku Rogacza, największego zwierzęcia z nich trudno będzie go opanować, ale tak się nie stało. Nie był zły, tylko podejrzanie radosny, jak nigdy wcześniej. Kiedy wrócili w trójkę do dormitorium od pani Pomfey i zmęczeni kładli się spać była godzina 6:23. Słońce już całkowicie wyszło zza horyzontu. Promienie oświetlały hogwarckie błonia i jezioro, widoczne z okna i słychać było ćwierkot rozmaitych ptaków. Peter podszedł do okna i popatrzył się smutnym wzrokiem na ten krajobraz. Po chwili zasłonił ze złością zasłony i przybity padł na łóżko. Wszyscy już powoli zasypiali, gdy do dormitorium wpadły dziewczyny.
- Co wy jeszcze śpicie?- zdziwiła się Kate.- Przecież zaraz śniadanie.
W odpowiedzi usłyszały warknięcie Syriusza.
- No nic. Wiecie, co? W Hogwarcie są oswojone jelenie!- zwołała podniecona Dor.
- Co?- mruknął Remus z poduszki.
- Jak poszłyśmy na spacer, to z lasu wyszedł taki ogromny ciemny jeleń. Miał takie słodkie obwódki wokół brązowych oczu- paplała Dor.
- Co?!- krzyknęli Huncwoci jednocześnie i zerwali się na równe nogi.
- No..No jeleń- wymamrotała zbita z tropu dziewczyna.
- I co on zrobił?- zapytał przejęty Łapa.
Zdziwione dziewczyny popatrzyły po sobie. Lily wzruszyła do nich ramionami i powiedziała:
- Jak nas zobaczył z początku chciał uciec, ale po chwili podszedł do nas, a my go pogłaskałyśmy. Miał taki ludzki wyraz oczu. Jakby był bardzo smutny.
Huncwoci otworzyli usta. Później szybko chwycili płaszcze (kiedy wrócili nie zdjęli szat) i pobiegli do wyjścia z sypialni.
- A wy dokąd?- zapytała Kate.
- Myy... Idziemy zobaczyć jelenia.
Uniosły brwi, ale nic nie powiedziały. Chłopcy znikli im z oczu, a one po kilku sekundach milczenia poszły do siebie.
Chłopcy biegli tak szybko, że gdy dotarli pod Zakazany Las, zabrakło im tchu.
- Szukajmy!- krzyknął zduszonym głosem Lunatyk.
Rozbiegli się w różne ścieżki lasu i szukali jakiegoś śladu po Rogaczu. Las był pogrążony w mroku i zdawałoby się, że wszystkie stworzenia w nim śpią. Godzinę później zmęczeni i z utraconą nadzieją wyszli z lasu i padli na trawę. Ich twarze ukazywały bezdenną rozpacz i smutek. Byli wrakami ludzi. Gdyby ktoś obok nich przechodził nie poznałby w nich Huncwotów, tych co wiecznie się uśmiechają. Tak wyglądali ludzie, którzy tracili nadzieję. A bez nadziei życie traci sens.
- Patrzcie- szepnął Peter wskazując na pergamin leżący na trawie.- To jest Jamesa!
- Skąd wiesz?- zapytał podniecony Łapa rzucając się na kartkę.- Lunatyk! Zobacz! On ma rację!
- Nie marudź tylko czytaj co tam jest!- ponaglił go Remus, a w jego oczach rozbłysła nadzieja.
- Kartka z pamiętnika Jamesa Pottera.
Każdy dzień mija się z kolejnym. Czas mija, a ja jestem ciągle w pułapce. Dlaczego jest tak, a nie inaczej? Czy wolno mi mieć jeszcze nadzieję? Nie wiem co myśleć. Z każdą chwilą coraz bardziej odczuwam skutki przeszłości. I wtedy zawsze nasuwa mi się pytanie "dlaczego?" przechodzące miliony razy przez myśli i słowa każdego człowieka od zawsze. Od nicości po kres. Nikt tak naprawdę nie jest pewny odpowiedzi. Więc jaki ma sens szukanie jej, skoro przez to wpadamy tylko w błędne koło, z którego nie da się wyjść? Jaki sens ma to pytanie? Jedno proste słowo, które jest głębią całego istnienia.
Kiedy człowiekowi przydarza się coś złego w życiu, odczuwa strach, niepewność i rozgoryczenie. Później pytamy "dlaczego?". Szukamy obsesyjnie wyjaśnienia i gdy otrzymamy odpowiedź następuje rozczarowanie i strach. Pytamy ponownie "A dlaczego tak, a nie inaczej?" i gubimy się w tym kole. Zamiast pogodzić się z losem obwiniamy innych. Inni pocieszając nas mówią, że tak musiało być, że takie jest przeznaczenie. Lecz przeznaczenie można zmienić. Los nie jest niczym trwałym. Wszystko zależy od nas.
Właściwie, to nie mam pojęcia po co filozofuję. No i znów jest to pytanie, "dlaczego". Może po to, by wyrzucić z siebie to wszystko, aby choć przez chwilę poczuć się wolny? Możliwe, ale nie będę się nad tym rozwodzić. Droga jaką wybrałem jest jedynym rozwiązaniem. A może tylko próbuję sobie to wmówić? Bo tak jest łatwiej. Uciec. No bo dlaczego nie zostałem tam, żeby walczyć, by chronić przyjaciół od zła, a błądzę po świecie i ich ranię? I widzicie? Znów to pytanie.
Samotnie wędrując po kraju, będąc sam na sam ze swoimi myślami, powoli rozumiem, że nie powinienem był uciekać. Wmawiam sobie wtedy, że łapanie tych, co są źli, przynosi ulgę, że jestem szczęśliwy. Lecz to tylko złudzenie, krótka satysfakcja. Czuję się się samotny. Nie ma nikogo, komu mógłbym się zwierzyć. Może jednak wrócić? Nie mam pojęcia co robić. A przecież tak bardzo tęsknię...
- O co w tym wszystkim chodzi do cholery?!- zezłościł się Black.
- A o to Łapo- zaczął Lunatyk, który wcześniej cały czas wpatrywał się pustym wzrokiem w chatkę Hagrida, patrząc mu prosto w oczy.- że Rogacz wcale nie pojechał do innej szkoły, tylko uciekł z Hogwartu, żeby nas chronić przed czymś.
- Cholera!- jęknął Syriusz chowając twarz w dłoniach i oddając się rozpaczy.
Nie miał pojęcia co go podkusiło, by po pełni wyjść z lasu i do tego podejść do dziewczyn. Prawdopodobnie tęsknota to któregokolwiek z jego przyjaciół była większa niż wszystko inne. Wiedział, że go nie rozpoznają. Chciał poczuć się na choć jedną chwilę szczęśliwym. A tymczasem to tylko pogorszyło sprawę. Od jakiegoś czasu łapanie śmierciożerców przestało mu sprawiać satysfakcję. Jego myśli wypełniała perspektywa powrotu. Ale przecież nie mógł.
Przemierzał teraz wioskę Little Hangleton, którą miał na liście najczęściej odwiedzanych przez śmierciożerców miejsc, sporządzonej przed ucieczką z Hogwartu. W oddali dostrzegł cieme postacie, więc szybko zarzucił na siebie pelerynę niewidkę i podszedł bliżej. Usłyszał rozmowę, dzięki, której wreszcie się skupił na zadaniu, jakie sobie postawił.
- Mam przeczucie, że Maglabery chce wydać ślizgońskiego szpiega Dumbledorowi. Musimy mieć na niego oko.
- A ktoś ma pojęcie gdzie on jest?
- Czarny Pan wspomniał coś, że ma dom na Privet Drive w Surrey.
- W takim razie sprawdzimy go jutro, a teraz chodźmy, bo Pan czeka.
I wszyscy teleportowali się. James udał się w wskazane miejsce.
*******************************************************************
Hej.
Ja nie komentuje tej notki, choć wy oczywiście możecie.
Jakiego bohartera następnego?
Pozdrawiam,
Rogaczka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz