wtorek, 17 listopada 2015

4. Powrót, dowcip, pełnia i misja cz.1

James po kilku dniach wrócił do wieży. Wyglądał o wiele lepiej. Kiedy wszedł do PW Gryfonów został powitany radosnym okrzykiem i piskiem fanek.
- Jak się czujesz?- zapytał Lunatyk, który wyglądał jak Rogacz pół tygodnia temu.
- Świetnie. Wy już po lekcjach?- zapytał
- Taak. Czujesz się dziś na siłach?- tu Łapa spojrzał na niego znacząco, a Evans zmarszczyła brwi
- Oczywiście Łapciu. Przecież nie porzucę kumpla, nie?- mrugnął, do Remusa, Potter
Dziewczyny spojrzały na nich nic nie rozumiejąc.
- To będzie piękna noc- powiedział, z rozmarzeniem wpatrując się w okno, jego ręka powędrowała do włosów i natychmiast je zmierzwił, a na jego palcu błysnął niebieski pierścień
- Ty, Rogaś, co ty tam masz na palcu?- zapytał z zaciekawieniem Glizdogon
- Po pierwsze, jeszcze raz mnie tak nazwiesz,  nadzieję cię na rogi i będziesz musiał samodzielnie biegać. Po drugie, to pamiątka rodzinna- odpowiedział ten wymijająco
Lecz nikt najwyraźniej nie widział nic dziwnego w rodzinnych pamiątkach, jedynie Peter siedział przestraszony jego słowami. Zaczęli mu mówić o tym co się działo, a raczej co się nie działo kiedy był w Mungu, a potem o dowcipach jakie wysmażyli Huncwoci po jego powrocie.
Jednak James częściowo ich słuchał. Przypomniał sobie o swoim zadaniu. Postanowił trochę poszpiegować.
- Lily? Gdzie masz moją pelerynę- zwrócił się nagle do Rudej
- Pelerynę? A, tak! Poczekaj, zaraz przyniosę- i zniknęła na schodach prowadzących do dormitorium dziewczyn
- A tak właściwie to co się stało w tej wiosce? Bo ja się zgubiłam na chwilę w lesie- zapytała kiedy wróciła i oddała mu pelerynę
Tak więc opowiedział im wszystko po kolei. Nie wspomniał jednak nic o Zakonie Feniksa.
Jak skończył, wyraźnie ich zatkało. Voldemort w Hogsmead walczący z ich przyjacielem?
- No, ale nic. Było minęło- powiedział i zwrócił się do Lupina- Daj mapę
- A po co ci mapa?- najwyraźniej jeszcze nie otrząsnął się z szoku
- Nie ważne. Potrzebna mi
- Iść z tobą?- zapytał Syriusz, a w jego oczach rozbłysł huncwocki blask
- Nie. I nawet nie pytajcie gdzie idę. Muszę pobyć sam
Nie zważając na zaskoczone spojrzenia przyjaciół wyszedł z Pokoju Wspólnego, założył pelerynę niewidkę i wyciągnął pożółkły pergamin.
- Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego
Na kartce pojawił się plan Hogwartu z kropkami zaopatrzonymi w imiona i nazwiska. Poszukał tej, z napisem "Cellisa Bartneys" i ucieszył się widząc ją na skraju lasu. Była sama. Zdjął pelerynę i wybiegł z zamku. Rozejrzał się czy nikt nie patrzy i zamienił się w dużego, pięknego jelenia z czarnymi obwódkami wokół orzechowych oczu. Podszedł do dziewczyny i zaczaił się za drzewami, niczym niewinne zwierzątko z Zakazanego Lasu.
Cellisa najwyraźniej na kogoś czekała. I...TAK! Nie wierzył w własne szczęście! Ku niej zmierzał nie kto inny jak Lucjusz Malfoy, uczeń ostatniego roku, znany z swojego zamiłowania do czystej krwi.
- O, już jesteś Bartneys. Znakomicie, nie mam zbyt wiele czasu. Spotkanie jutro o 00.00 na skraju wioski. Jest gotów cię przyjąć. Czarny Pan przybędzie osobiście
- Dobra- powiedziała zadowolona i odeszli do zamku
Rogacz przemienił się z powrotem i również powrócił do zamku. Jednak po drodze wysłał wiadomość przez pierścień. Po chwili dostał odpowiedź: "Świetnie się spisałeś."
Wszedł do wieży Gryffindoru i usiadł w fotelu obok Syriusza i Petera. Byli czymś dziwnie podnieceni.
- Co jest?- zapytał ich
- Bo, no... Wysmażyliśmy Smarkowi kawał. Powiedzieliśmy mu jak dostać do tunelu pod wierzbą. On tam idzie!- wytłumaczył ucieszony Glizdogon
- A to fajnie- powiedział zamyślony, po chwili jednak dotarł do niego sens słów- CO?!- ryknął- CZY WYŚCIE OSZALELI?! PRZECIEŻ ON... PRZECIEŻ TAM JEST REMUS!!- i wybiegł jak strzała z pokoju, pędząc do wierzby i nie zwracając na nic uwagi
Rzucił kamieniem w konar wierzby,  ona znieruchomiała. Wszedł do tunelu. pobiegł nim, aż do klapy i ujrzał tam Snape otwierającego ją.
- NIE!!!- krzyknął do niego
Podbiegł, ale było już za późno. Chłopak zobaczył co tam jest. Rzucił się i zatrzasnął klapę, ale rozeźlony wilkołak machnął łapą i rozciął mu rękę. Z trudem zamknął i opadł na ziemię zmęczony.
- Idziemy do dyrektora- szarpnął go za ramię trzymając w dłoni różdżkę i zmusił do powrotu
Odprowadził go do dyrektora. Sam jednak wrócił do przyjaciół.
- Kretyni! Normalni kretyni! Są inne sposoby żeby mu dokuczyć! On mógł zginąć!! A teraz z łaski swojej ruszcie tyłki bo już po przemianie- dodał ciszej, ale wciąż wściekły
Na to tamci bez słowa wstali i wyszli na błonia. Przemienili się w zwierzęta. Peter jako mały, szary szczur ruszył ku pniu drzewa. Za nim pobiegł Syriusz w postaci dużego, czarnego psa o połyskującej w blasku księżyca sierści. Najgorzej miał James, który jako piękny i dorodny jeleń, miał duże poroże. Kiedy w końcu się przecisnął, ruszyli razem wspierać Remusa.

Lily Evans wstała rano i nie czekając na krzątające się dziewczyny na śniadanie. Zdziwiła się gdy nie zobaczyła żadnego Huncwota, ponieważ zaraz miały się rozpocząć lekcje. Pomyślała, że zaspali. Jednak ci nie zjawili się też na dwugodzinnej lekcji eliksirów ani na Histori Magii. Za chwilę miała się rozpocząć transmutacja, kiedy wreszcie się zjawili. Peter i Syriusz mieli podkrążone oczy, ale wyglądali na zadowolonych, czego jednak nie można było powiedzieć o Jamesie. Miał strasznie pocharataną twarz, kulał na prawą nogę, lewą rękę owiniętą miał magicznym bandażem, a na dłoniach widniały niezliczone blizny.
- O matko! Co ci się stało?! - pisnęły dziewczyny
- Jak by to powiedzieć... Stoczył bój w obronie przyjaciół- odpowiedział Syriusz, który po większych oględzinach miał kilka blizn na twarzy
-Że co??- zdziwiła się Dor
Ku uciesze chłopaków z opresji wyrwał ich dzwonek na lekcję.
Profesor Mcgonagall otworzyła klasę i rozpoczęła się lekcja. Rogacz w pewnej chwili drgnął, bo z jego pierścienia wydobył się głos Alastora Moody'ego
- "Zebranie w gabinecie Dumbledora. Teraz"
Zerwał się z krzesełka w tym samym czasie co profesorka. Spojrzała na niego i powiedziała:
- Koniec lekcji! W domu proszę poćwiczyć zaklęcie. Potter, za mną- i szybko wyszli z sali
Po klasie rozległ się pomruk zdziwienia. Przyjaciele Rogacza mieli oczy jak galeony
- O co chodzi?- Ann zmarszczyła brwi
- Nie wiem, ale na pewno nie o szlaban- odpowiedział Syriusz...
*******************************************************
No! Oto i pierwsza część rozdziału. Szczerze nie jestem z niej zadowolona, ale ona jako jedyna nie wylądowała koszu. Tak. Miałam już kolejne 8 rozdziałów! Jednak w pewnym momencie stwierdziłam, że są gorsze niż nudne :/ Mam nadzieję jednak, że ją przeczytacie.
Wkrótce pojawi się druga część.
Tą notkę chciałam zadedykować Czekoladowemu Budyniowi ( o ile coś takiego wypada zadedykować :D ), która wiernie komentuje moje rozdziały! Dziękuję Ci moja droga! Dzięki tobie wiem, że jest dla kogo pisać :')
Proszę, komentujcie! Komentarz, nawet z krytyką, to prezent dla pisarza! :) Raduje się gdy widze każdy kom, każde wyświetlenie. Więc nie rozczarujcie mnie!
Pozdrawiam,
Rogaczka :)

2 komentarze:

  1. Ojej dziękuje za dedyk :3 <3
    Rozdział świetny czekam na kolejny i nie mogę się doczekać :)
    Mam nadzieje że zdobędziesz więcej czytelników, bo twoje opowiadanie jest niezłe, muszę przyznać że nawet lepsze od mojego xD
    Pozdrawiam i życzę weny :D
    http://hpnowepokolenie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Pisz, bo potrafisz. To na prawdę świetny blog

    OdpowiedzUsuń