Czarnowłosy chłopak spał niespokojnie w szpitalnym łóżku. Jego twarz zdobiły liczne blizny, a jego ciało było owinięte w bandaże. James Potter stracił przytomność, gdy tylko przybyli uzdrowiciele ze świętego Munga. Od tego, jakże bogatego wydarzenia dnia, spał praktycznie bez przerwy. Budził się tylko by wziąć tacę eliksirów. A minął już tydzień. Nie. Nie był w śpiączce. Często się budził, ale nie otwierał oczu. Nie chciał wracać do rzeczywistości. Wiedział, że są przy nim. Wiedział to. Słyszał ich. Ale otworzenie oczu równałoby się spojrzeniu w ich oczy. Czy potrafi im wybaczyć? Chyba tak. Ale nie potrafiłby im już nigdy do końca zaufać. Dlatego nigdy im nie powiedział o Zakonie Feniksa. Dlatego Lily przez tyle lat uważała go za egoistę. Bo nie ufał ludziom. Ale im zaufał. Pomógł im. A teraz... A teraz okazało się, że jego zaufanie nigdy nie było odwzajemnione.
Nie wiedział jednak tego, co wiedział Voldemort. Nie wiedział do końca dlaczego tak potężny czarnoksiężnik nie zabił go od razu. Nie wiedział jaka historia otacza jego rodzinę...
- Kiedy się on wreszcie obudzi?- szeptał zaniepokojony Remus.
- Pomfrey mówi, że musi spać. To regeneruje jego organizm i... rękę- odszepnęła Dor
- Czy to prawda...że jego ręka... że może nigdy już nie...- zapytał przerażony własnymi słowami Syriusz.
- Pielęgniarka mówi, że to bardzo możliwe- powiedziała płaczliwym tonem Lily.
- A my...zamiast go szukać wieszaliśmy na nim psy w każdym kącie Hogwartu- westchnęła Kate.
- Moglibyście się chociaż do tego nie przyznawać.
Wszyscy jak na komendę spojrzeli na Jamesa. Tak. Odważył się. Co prawda miał zamknięte oczy, ale na jego ustach wykwitł ironiczny uśmiech, który szybko zamienił się w grymas bólu. Policzył do dziesięciu i powoli rozchylił powieki. Natychmiast jednak je zacisnął z powodu nadmiaru jasności. Spróbował jeszcze raz. Tym razem mu się udało. Rozejrzał się po zmieszanych przyjaciół. Teraz każdy z nich był czerwony na twarzy i patrzył się w podłogę.
- Nie wiedziałem, że tak bardzo się ucieszycie- zironizował ze śmiechem, ale jego oczy pozostawały dziwnie puste.
- No..tego... Hej- odchrząknął Syriusz- Jak się czujesz?
- Nie najgorzej- mruknął i chciał podnieść się na łokciach, ale nie mógł.- Co jest?- mruknął i rozszerzył oczy ze zdziwienia.
Nie czuł ramienia, które poparzył mu smok. W jego oczach pojawiło się przerażenie.
- C-c-co-o... Dlaczego nie czuję ręki?!!
Jego przyjaciele jeszcze bardziej się zmieszali.
- No, bo nie wiadomo co ci jest i... i pani Pomfrey mówi, że.... możesz już nigdy...- wytłumaczył mu Remus.
- Ale...Ale... to był tylko smok!! Nie mogę od smoka stracić ręki!
- Smok?!- zapytali wszyscy chórem wytrzeszczając na niego oczy.
W tym samym momencie do Skrzydła Szpitalnego wszedł profesor Dumbledore. Spojrzał na nich zmęczonymi oczami, a gdy zobaczył, że James nie śpi podszedł do niego szybko.
- Och... Pan Potter. Jak dobrze. Jak się pan czuje?
- Kiepsko, ale to nic- uśmiechnął się co natychmiast sprawiło mu ból.
- Rozumiem. James, chyba wiesz po co do ciebie przyszedłem- powiedział zerkając na niego spod swoich okularó
- Wiem- mruknął, a jego przyjaciele wytężyli słuch.
- No więc słucham. Oczywiście jeśli obecność przyjaciół ci nie przeszkadza.
- Nie. I tak by się dowiedzieli- westchnął ciężko i z pomocą Syriusza oparł się na poduszkach, a jego oczy były wypełnione bólem.- Więc to było tak... Kiedy przyjechałem do domu zobaczyłem....zobaczyłem-zaczął, ale głos mu się załamał więc wziął głęboki wdech, odchrząknął i kontynuował, ale jego głos nadal drżał.-Zobaczyłem Mroczny Znak. Zaraz potem ktoś mnie oszołomił. Obudziłem się po paru godzinach. Od razu przybyli Śmierciożercy. Chcieli zdobyć informacje...
- Jakie informacje?- zmarszczył brwi Remus, ale James posłał dyrektorowi znaczące spojrzenie.
- Nie teraz panie Lupin- powiedział ten ostro.
- Umm...Przepraszam. Mów Rogacz.
- Ja nic im nie mówiłem więc zaczęli mnie torturować. Rzucali cruciatusem, klątwami, ale bo później dostali instrukcje od Voldemorta. Wzięli jednego z nich...chyba miał na nazwisko Murderns, w każdym razie tak na niego wołali... i zrobili z niego mojego sobowtóra- w tym momencie wszyscy oprócz dyrektora odwrócili wzrok.-Wysłali go na misję-przerwał patrząc na swoje dłonie.
- Co on właściwie miał robić? Bo chyba nie śledzić. Od razu wydałem ostrzeżenie do nauczycieli żeby mu nie ufali- zapytał Dumbledore korzystając z tego, że chłopak przerwał.
- Och nie..Nie-szepnął rozgoryczony.- Nie to było jego zadaniem. Przybył do Hogwartu zupełnie w innym celu... Miał za zdanie odwrócić ode mnie wszystkich przyjaciół i wujka, miał sprawić, że nikt by mi już nie zaufał nigdy. Poniżał wszystkich, pokazywał swoje oblicze w moim ciele, a później pokazywali mi jego wspomnienia. Wiedziałem, że są prawdziwe, ojciec nauczył mnie sztuki oklumencji i legilimencji oraz nauczył rozpoznawać. Widziałem wszystko co się dzieje w szkole. Dzięki temu miałem też pewność, że nikomu z was nic się nie stało, a to było dla mnie najważniejsze- westchnął po raz kolejny i zamknął na dłuższą chwilę oczy, więc nie widział jak jego przyjaciele wymieniają między sobą spojrzenia.
- Ale po co to robili? Przecież ty nie miałeś zbyt wielu informacji.
- Voldemortowi nie chodziło tylko o to. Z tego co oni mówili bardzo mu zależy na tym, bym do niego dołączył.
- Po co?!- pisnęła Lily.
- Nie mam pojęcia- wymamrotał i ponownie zamknął oczy, ale ich już nie otwierał.
- Dobrze. Jeszcze tylko jedno i będziesz mógł odpocząć. Jak uciekłeś?
Otworzył oczy i spojrzał na dyrektora. Zmarszczył lekko czoło jakby sam się nad tym zastanawiał.
- Zmotywowało mnie to, że choć ja i tak mam umrzeć to nie mogę pozwolić by komuś stała się krzywda oraz to, że Voldemort miał przybyć wieczorem. Jakimś cudem się pozbierałem. Oni chyba mieli wtedy jakieś spotkanie, bo był tylko jeden z nich. Ale byli dobrze przygotowani. Powaliłem go i zabrałem mu różdżkę, a później było gorzej. To było coś na miarę toru przeszkód. Sfinks, druzgotki, smok. Uciekłem. Zdołałem się deportować. A resztę już pan wie.
- Dobra robota James. Za twoje męstwo Gryffindor otrzymuje 200 punktów. Jak już się lepiej poczujesz, to wiesz co robić. A teraz odpoczywaj. Do widzenia.
- Do widzenia.
Jego powieki opadły i wykończony zapadł w głęboki, niespokojny sen. W koszmarach powracały twarze jego rodziców i sceny jak umierają. Po jego policzku potoczyła się nieświadomie łza.
- Jesteśmy świniami! Cholernymi idiotami!- krzyknął Łapa, kiedy Huncwoci wieczorem siedzieli w dormitorium.
- Syriuszu.... Uspokój się. Przezywając się i nas nie pomożesz. To, czy Rogacz nam wybaczy jest jego wyborem- powiedział zmartwiony Lunatyk.
- I ja śmiem o nim myśleć jako o bracie! Nie zasługujemy na niego! On mógł umrzeć, ale myślał o tym, żeby nam się nic nie stało! Jesteśmy egoistami!
- A składaliśmy przecież kiedyś przysięgę. On jako jedyny jej nie złamał- dodał Glizdogon z rozżaloną miną.
- No właśnie! Cholera!
- Lucjuszu. Świetny pomysł. Wiedz, że Lord Voldemort jest zadowolony.- wysyczał Tom Riddle.
- Panie. Jeszcze tylko trochę. Wkrótce Potter wkroczy na kolejne spotkanie i wtedy się sprawdzi.
- Nikt o tym nie wie? Dumbledore nic nie podejrzewa?
- Nic.
Śmiech jaki się potoczył po starym, ciemnym cmentarzu sprawił, że wszystkie ptaki śpiące na drzewach poderwały się ze strachem. Tak. Czarny Pan ma przewagę nad Jamesem Potterem! I wkrótce wszyscy się o tym przekonają!
******************************************************************************
Hej :)
Tak sterczałam chyba z pół godziny nad klawiaturą nie wiedząc co napisać. Jednak coś mi się udało napisać. Mam nadzieję, że wybaczycie mi smętność tego rozdziału :/
Powiem jeszcze tylko, że narysuję Lily :) Niedługo wstawię rysunek ;)
Pozdrawiam,
Wasza Rogaczka.
W następnym rozdziale:
- o co chodzi w planie Lucjusza Malfoya
- James szczerze rozmawia z przyjaciółmi
- jak Rogacz poradzi sobie ze stratą rodziców
Hej ! Dopiero co wpadłam na twój blog i bardzo mi się podoba! Mam nadzieję że za niedługo Rogacz i Lily będę razem <3 Pisz dalej ! Czekam na kolejny rozdział !
OdpowiedzUsuńKochana!
OdpowiedzUsuńAle fajny rozdział. Wszyscy po za Jimem mnie wkurzają. Teraz zaczęli mysleć? Ciutkę za późno. Powiem szczerze, że mam nadzieję, że James da im pożądanego kopa w dupę. Mocnego, bo zasłużyli. Powinni przemyśleć swoje zachowanie.
Pozdrawiam i zapraszam do siebie na nexta
Ann Black
Kochana, u mnie nowy rozdział. Kiedy u Ciebie?
UsuńSuper! Czekam na nexta! Przepraszam, ale dziś się nie rozpiszę. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń